Czy poznawana przez kolejne pokolenia dzieci, za pośrednictwem wierszyka „Paweł i Gaweł”, reguła „wolność Tomku w swoim domku” ma jakikolwiek związek z realnym życiem? Do pewnego stopnia, tak, jednak warto nie zapominać o tym, że na wolność jednostki nałożone są pewne ograniczenia. Magiczna granica przebiega tam, gdzie zaczyna się interes drugiego człowieka. Co to ma wspólnego z kamerami na posesji? Konstytucja, a także kodeks cywilny zapewniają każdemu człowiekowi prawo do prywatności oraz do ochrony wizerunku.
Jeśli więc kamera, którą mamy we własnym ogrodzie, ogarnia swoim zasięgiem posesję sąsiadów, mają oni prawo pozwać nas do sądu ze względu na łamanie ich prawa do prywatności. „Domowy” monitoring nie może obejmować również przestrzeni publicznej, tj. na przykład chodnika czy ulicy.
Co ciekawe, jeśli monitoring został zamontowany przez wspólnotę mieszkaniową, a nawet jeden spośród mieszkańców czuje się z tym źle, może on dochodzić swoich praw w sądzie, oskarżając swoją (lub niekoniecznie swoją) wspólnotę o pogwałcenie prawa do ochrony wizerunku i domagając się usunięcia kamer, a także odszkodowania. Istnieje przynajmniej jeden podobny – warto dodać, że zwycięski – przypadek. Prawo nie zabrania umieszczania kamer na własnej posesji, jednak konieczne jest respektowanie pewnych ograniczeń, jak choćby niemożność nagrywania podwórka sąsiadów, a także wycinków otoczenia, które nazywamy przestrzenią publiczną.
Nowoczesne technologie dają nam szereg fascynujących możliwości, jednak przy korzystaniu z nich należy pamiętać o dobru innych ludzi.